Trochę pobladłam i lekko osłabłam, gdy po 2 latach przypomniałam sobie o moim raczkującym blogu, założonym w serwisie mylog.pl. Otworzyłam przeglądarkę, wpisałam adres i .. okazało się, że serwis nie jest już czynny. Jaki był mój smutek, nie da się tego opisać. Bardzo osobiste notatki, z lat nastu pochłonięte zostały przez czarną dziurę internetu.


Spiesząc z pomocą do dobrego wujka google odgrzebałam, że istnieje takie coś, jak chociażby archiwum takich blogów i niektóre posty da się odszukać.


Dla smutasków, którzy kiedyś mieli tam bloga, zapomnieli o nim, chcieli wrócić i nie ma już do czego, podaję przydatny link  http://www.archive.org/web/web.php 



A tutaj taka miniatura, napisana parę lat temu, gdy bardzo bolało.


Krótka rozprawa o bólu


Jak to w jednej z lubianych przeze mnie piosenek, tekst refrenu brzmiał mniej więcej (raczej więcej) następująco: smutek jest moim chłopakiem,o, smutku, jestem twoją dziewczyą". Tak podobnie jest z bólem, któremu za każdym razem, gdy przekraczam pewien próg przybijam siarczystą piąteczkę. Wypełnia wszystko. Siedzi w kątach, skacze po parapecie,nie zważając na dzierżące tam miejsce kwiatki. Krzyczy do mnie. Wykrzywia linie proste. Miesza kolory w jednolitą barwę szarości, jak połączone w jedną kulę paski plasteliny. Wyciska łzy jak zarzynana nożem cebula.

Pytanie brzmi : jak z tym sobie radzić? Ano, nie wiadomo. Dochodzę do pewnych racji, konkluzji, ale się płoszę. Czuję się jak obco, choć troszkę towarzystwa bólu żem uczknęła.
Uczknąć, a być w środku jego odziaływania to dwie różne sprawy.
Współczujący tryb życia dla ludzi, którzy nie cierpią bólem, tylko nim już są. Wrósł tak głęboko, że odcięcie jest niemalże niemożiwością.
Być, żyć, nauczyć się go. Ot, sztuka.
Sztuka żyć z bólem. Sztuka nim być.
Spoliczkuję go tylko ostatni raz. Tak mocno, całą dłonią. Ostatni..tak..ostatni..na pewno..ostatni...dziś...może....



Gdzie ta wiosna?

Pozdrawiam
Lacrymossa



Brak komentarzy