Jak w temacie, wstaję o 4 rano i jadę na plener. Krótka relacja z porannych wojaży. Cyklicznie, co miesiąc Rzeszowskie Stowarzyszenie Fotograficzne (którego jestem członkiem i z dumą mogę się tym członkostwem pochwalić), organizuje plenery. Natomiast ten jeden w roku jest wyjątkowy. Zwie się Porannym Plenerem wiosennym i ma za zadanie skutecznie odgonić zimę z naszej okolicy. Tak się złożyło, że niedziela była ostatnim takim dniem, gdzie jeszcze tonęliśmy w śniegu, a zima oddała ostatnie tchnienie. Plener odbył się w Niechobrzu (koło Czudca), na wzgórzu, na którym usytuowany jest Krzyż Milenijny. Polecam czasem się poświęcić, pospać krócej, złapać bakcyla i delektować się pięknem przyrody i przeszywającej ciszy.
Trochę pobladłam i lekko osłabłam, gdy po 2 latach przypomniałam sobie o moim raczkującym blogu, założonym w serwisie mylog.pl. Otworzyłam przeglądarkę, wpisałam adres i .. okazało się, że serwis nie jest już czynny. Jaki był mój smutek, nie da się tego opisać. Bardzo osobiste notatki, z lat nastu pochłonięte zostały przez czarną dziurę internetu. Spiesząc z pomocą do dobrego wujka google odgrzebałam, że istnieje takie coś, jak chociażby archiwum takich blogów i niektóre posty da się odszukać. Dla smutasków, którzy kiedyś mieli tam bloga, zapomnieli o nim, chcieli wrócić i nie ma już do czego, podaję przydatny link http://www.archive.org/web/web.php A tutaj taka miniatura, napisana parę lat temu, gdy bardzo bolało. Krótka rozprawa o bólu
Jak to w jednej z lubianych przeze mnie piosenek, tekst refrenu brzmiał mniej więcej (raczej więcej) następująco: smutek jest moim chłopakiem,o, smutku, jestem twoją dziewczyą". Tak podobnie jest z bólem, któremu za każdym razem, gdy przekraczam pewien próg przybijam siarczystą piąteczkę. Wypełnia wszystko. Siedzi w kątach, skacze po parapecie,nie zważając na dzierżące tam miejsce kwiatki. Krzyczy do mnie. Wykrzywia linie proste. Miesza kolory w jednolitą barwę szarości, jak połączone w jedną kulę paski plasteliny. Wyciska łzy jak zarzynana nożem cebula. Pytanie brzmi : jak z tym sobie radzić? Ano, nie wiadomo. Dochodzę do pewnych racji, konkluzji, ale się płoszę. Czuję się jak obco, choć troszkę towarzystwa bólu żem uczknęła. Uczknąć, a być w środku jego odziaływania to dwie różne sprawy. Współczujący tryb życia dla ludzi, którzy nie cierpią bólem, tylko nim już są. Wrósł tak głęboko, że odcięcie jest niemalże niemożiwością. Być, żyć, nauczyć się go. Ot, sztuka. Sztuka żyć z bólem. Sztuka nim być. Spoliczkuję go tylko ostatni raz. Tak mocno, całą dłonią. Ostatni..tak..ostatni..na pewno..ostatni...dziś...może....
Tym razem poniosło mnie do Sanoka. Rynek galicyjski i muzeum sztuki ludowej (nie tylko architektonicznej). Więcej nie trzeba opisywać, warto po prostu zobaczyć. Na pewno powrócę tam na wiosnę, aby ujrzeć nowe wcielenie tej pięknej rekonstrukcji.
Więcej info na stronie oficjalnej: skansen.sanok.pl